środa, 25 września 2013

Duchy przeszłości część I

  Zapraszam do przeczytania pierwszej części mojego opowiadania opartego na uniwersum ,,Wiedźmina" Andrzeja Sapkowskiego.

Obiektywna krytyka mile widziana ;)

Duchy przeszłości część I

  W ciemnej i ponurej komnacie płonęła tylko jedna pochodnia, rzucając blade światło na stary odrapany stół i stertę ksiąg leżącą obok na jeszcze bardziej zniszczonym krześle. W rogu pomieszczenia stało polowe łóżko, na którym siedziała piękna kobieta skuta w kajdany z dwimerytu jedząc powoli nędzny posiłek. Kiedy czynność ta miała się ku końcowi dało się słyszeć opadający rygiel. Do pomieszczenia wszedł powoli mężczyzna w średnim wieku z olbrzymią szramą ciągnącą się od lewego ucha do ramienia. Ubrany w wyświechtany strój podróżny i długi płaszcz pod którym można było dostrzec zardzewiałą kolczugę. Co dziwne człowiek ten nie był uzbrojony w nic, poza długim drewnianym kijem o który się podpierał. Chodź ze mną Francesco Findabair, Stokrotko z Dolin już czas Oni czekają, a czas płynie - mówiąc to ustąpił elfce, by ta mogła przejść nad trupem żołnierza leżącego pod drzwiami z drugiej strony.


  Po przejściu kilku zasłanych trupami komnat i korytarzy Francesca oraz dziwny mężczyzna wyszli na dziedziniec zrujnowanego zamczyska. Wszędzie walały się trupy żołnierzy lub najemników - ciężko było powiedzieć, gdyż żaden nie miał znaków szczególnych takich jak herb chorągwi. Nie było też, żadnych pieczęci ani listów. Dumna władczyni Dol Blathanna przez chwilę przyglądała się otoczeniu po czym podeszła do swojego wybawcy.
  - Chyba powinnam być wdzięczna za ocalenie życia - powiedziała patrząc się obojętnie w jego oczy.
  - Nie dziękuj mi , nie mi decydować o Twoim życiu lub śmierci. Oni podejmą decyzję co się z tobą stanie, ja jestem tylko skromnym wysłannikiem - mówiąc to machnął ręką, żeby szła za nim. Francesca nie ruszyła się jednak z miejsca, przyglądała się temu człowiekowi i analizowała. Jej rozmówca z pewnością był wykształcony - nie mówił gwarą jaką posługuje się pospólstwo - jego ruchy miały w sobie dziwną nienaturalną wręcz płynność. Nie wiedziała dlaczego, ale instynkt podpowiadał jej by nawet nie próbowała ucieczki.
  - Może chociaż dowiem się kim są ,,Oni" ? - Mężczyzna spojrzał się na nią zdziwiony po czym ryknął gromkim śmiechem. 
  - Nie domyślasz się? Ty nazywająca siebie władczynią Dol Blathanna, Doliny Kwiatów? Ty która sprzedałaś swoją rasę na usługi Emhyra van Emreisa?! Płomienia tańczącego na kurhanach wrogów?! - Ostatnie słowa zostały bardziej wyplute niż wypowiedziane, a sam przemawiający dyszał ciężko. 
 - Zostaniesz zaprowadzona przed oblicze prawdziwych  Aen Seidhe, ty która sprzedałaś swoją dumę nie masz prawa nazywać się elfem.
 
  Po czterech dniach podróży dotarli do podnóża Gór Sinych. W czasie czterech dni wędrówki Francesca nie rozmawiała z mężczyzną zbyt wiele. Dowiedziała się jedynie, że on sam nazywa się Edric i prawdopodobnie należy do organizacji działającej w tajemnicy, jednak posiadającej ogromne wpływy.


  Francesca usiadła autentycznie zmęczona w cieniu jednego z drzew rosnących z rzadka w okolicy. Edric zawsze urządzał o tej porze postój, lecz tym razem w jego zachowaniu była widoczna ledwie wyczuwalna ekscytacja. Cały czas się rozglądał i sprawdzał położenie słońca na niebie. Po chwili, kiedy słońce wskazywało równo południe, wstał i ku zdziwieniu towarzyszki rozpoczął śpiewną inkantację zaklęcia którego nawet ona – nazywana arcymistrzynią – nie znała. Po około minucie na polanie otworzył się portal przez który zaczęli przechodzić ludzie, krasnoludy oraz elfy. Zdziwienie zmieniło się w przerażenie i szok, gdy jako ostatnia na polanę weszła postać znana jej jedynie z legend i podań jeszcze za czasów nauki w Aretuzie. Przed władczynią Dol Blathanna stał Crevan Espane aep Caomhan Macha znany jako Avallac’h.

6 komentarzy:

  1. Zwiedziona hasłem "konstruktywna krytyka" postanowiłam się udzielić. Jak tu zacząć, żeby się nie rozpisać i nie stworzyć elaboratu dłuższego niż samo opowiadanie?
    Po pierwsze (zacznę od czegoś miłego): podziwiam za odwagę. Mimo, że uwielbiam Sapkowskiego bałabym się porwać na umieszczenie jakiegokolwiek pisanego przeze mnie opowiadania w uniwersum wiedźmina - głównie dlatego, że nie lubię popełniać błędów, a tych czasem trudno się ustrzec.
    Po drugie: ogólnie opowiadanie trzymałoby klimat, który wprowadziłeś w pierwszym akapicie, gdyby akcja nie toczyła się tak szybko (odrobinę za szybko moim zdaniem). Brakuje mi wydzielenia we wspomnianym akapicie wypowiedzi Edrica.Trochę płynność burzą powtórzenia, np. zamiast "trupów" użyć "zwłok" (końcówka 1. i początek 2.akapitu) czy "w czasie czterech dni" zastąpić "w tym czasie" (3. akapit).
    Wybacz, trochę się rozpisałam tak jak się obawiałam - zdarza mi się czasem czepiać drobnostek, więc nie bierz sobie zbytnio do serca moich uwag.
    ~J.

    OdpowiedzUsuń
  2. W kolejnej części opowiadania akcja już będzie płynna i bez przeskoków. Po prostu trochę źle rozplanowałem schemat pisząc pierwszą część. Mam nadzieję, że te przeskoki Cię nie odstraszyły i jeszcze się u mnie pojawisz ;).

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam.
    Podobnie jak anonim, gratuluję odwagi. Jednakże, nie udało Ci się stworzyć tak średniowiecznej i tajemniczej atmosfery jak Sapkowskiemu, ciężko czyta się też dialogi, występują liczne przeskoki akcji. Radzę dopracowywać opowiadania, zanim je opublikujesz. W ten sposób inni będą krytykować błędy, których nie zauważyłeś.
    Mimo wszystko, życzę powodzenia. Będę tu jeszcze zaglądać i myślę, że z czasem zauważę poprawę w Twoim pisaniu. Nie przejmuj się niepowodzeniami, moje początki były jeszcze gorsze :)
    Pozdrawiam, V.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja również się wypowiem możliwie najbardziej obiektywnie, ale prawda jest taka, że i tak będzie subiektywnie ;). Porównywać do Sapkowskiego nie będę z tego prostego powodu iż lektura Wiedźmina wciąż przede mną.
    Patrząc bardziej technicznie to razi jeden błąd - powtórzenie "czterech dni" w trzecim akapicie. Myślę, że w drugim zdaniu można to było pominąć. Poza tym zastanawia mnie czy zdanie "machnął ręką, żeby szła za nim". Mam wrażenie, że oddaje to trochę inny sens niż chciałeś przekazać. Jakoś mi nie pasuje to "żeby". W końcu on nie włącza guzika, który ruszy ją z miejsca, ale daje sugestię. Może lepiej by było dodać "machnął ręką, dając jej znak, żeby szła za nim". Prawdopodobnie tylko się czepiam upierdliwie, ale coś mi w tym zdaniu nie pasuje.
    Poza tym - treść. Miło, przyjemnie, mało rozwinięte, ale to kwestia twojej decyzji, nie jakości opowiadania. Nie przeszkadzają mi przeskoki, bo to jest chyba jakiś wstęp czy prolog, a jeśli konkretna akcja rozwinie się w następnych odcinkach to nie widzę powodu, by narzekać teraz. Nie chcę przekłamywać, więc powiem otwarcie, że opowiadanie nie ma takiego charakterystycznego polotu, który sprawia, że czytasz i czerpiesz przyjemność zarówno z poznawania historii jak i z samego czytania dobrego stylu. Historię masz ciekawą, ale to coś, co sprawia że opis kupki kompostu potrafi być przejmujący i zabawny, jeszcze się w tym tekście nie pojawiło. Jest po prostu ciekawy tekst.
    A tak waląc mega subiektywnie - to fajnie, że Edric w pewnym momencie mówi z pewnego rodzaju pogardą. Nie ma dla mnie dobrego opowiadania fantasy, w którym nie ma wypowiedzi zabarwionej jako taką wyższością i pogardą :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Moje pierwsze odczucia: złapać się za świat Wiedźmina, i to od razu z rzezią i sądem elfiej władczyni? Pogratulować odwagi ;)
    Pozytywy: czyta się nieźle, klimat (zwłaszcza na początku) mi odpowiada, Wiedźmina uwielbiam (więc znajome tereny będą mile widziane), a co do reszty - czekam na rozwój fabuły. :) (jako zadeklarowana maniakalna fanka walk w fantastyce, czekam niecierpliwie na opis rzezi najemników i żołnierzy! :))
    Z negatywów (wydaje mi się, że są to bardziej niedopatrzenia - dość łatwe do wyeliminowania w przyszłości - niż jakieś poważne błędy, więc niech nie zmartwi Cię długość tego akapitu :)): interpunkcja do poprawy, "patrząc się w oczy" ciut mnie razi (ale to już takie moje dziwactwo), te wspomniane wcześniej "cztery dni" i powtarzające się trupy, ciut nie pasuje mi zwrot "w jego zachowaniu była widoczna ledwie wyczuwalna ekscytacja" (to była widoczna czy ledwie wyczuwalna? :)) ... No i faktycznie zarzuciłeś czytelników ogromną - jak na niedługi przecież fragment - ilością akcji wymagających wyjaśnienia... Ale w serialach też tak bywa z "pilotami", więc mam nadzieję, że to wszystko powoli będziesz rozwiązywał (więc to może bardziej "in plus"?). :)
    Wrócę na pewno - tego możesz być pewien. Mam nadzieję, że wiedźmiński świat nie okaże się w przyszłości przeszkodą w poprowadzeniu historii (zawsze łatwiej nagiąć zasady obowiązujące w "Twoim" świecie niż w świecie już "istniejącym" ;)) i trzymam za Ciebie kciuki - niech polska fantastyka rośnie w siłę i rozwija się na wszelkich polach! :)

    OdpowiedzUsuń